TO JEST NOTATKA Z PEWNEGO BLOGA, KTORY MI SIE NAPRAWDE PODOBA....... BLOG JEST PIEKNY, PISZE GO MESZCZYZNA, KTORY NAPRAWDE MA TALENT :
..aby odpowiednia kobieta i odpowiedni mężczyzna znaleźli siebie w czasie odpowiednim, by zdążyli zanim oszukają samych siebie...
Od Wydry dla Ciebie: ----------------------------"Jak wygląda świat, kiedy życie staje się tęsknotą? Wygląda papierowo, kruszy się w palcach, rozpada. Każdy ruch przygląda się sobie, każda myśl przygląda się sobie, każde uczucie zaczyna się i nie kończy, i w końcu sam przedmiot tęsknoty robi się papierowy i nierzeczywisty. Tylko tęsknienie jest prawdziwe, uzależnia. Być tam, gdzie się nie jest, mieć to, czego się nie posiada, dotykać kogoś, kto nie istnieje. Ten stan ma nature falującą i sprzeczną w sobie. Jest kwintesencją życia i jest przeciwko życiu. Przenika przez skórę do mięśni i kości, które zaczynają odtąd istnieć boleśnie. Nie boleć. Istnieć boleśnie - to znaczy, że podstawą ich istnienia był ból. Totez nie ma od takiej tęsknoty ucieczki. Trzeba by było uciec poza własne ciało, a nawet poza siebie. Upijać się? Spać całe tygodnie? Zapamietywać się w aktywności do amoku? Modlić się nieustannie? .. a moze pracować cięzko jak górnik... żeby nie myśleć, nie czuć, nie być...?" :)))) pamiętam... ...byłem na głodzie.. zycia, szczęscia, tajemnic czucia i doznań.. tego co nie na dłoni tylko a głęboko w sercu, w mózgu tkwi, drażni, szepce.. spać nie daje..wabi, ostrzega, mami... to nie tylko choroba szaleństwem zwana :) Coś podpowiada, że szukać tego co szczescie daje (umówmy sie..) można nawet w wieku "dojrzałym" (nie, nie moim jeszcze..) nie rezygnować, nie przestawać, nie dac sie nieprzychylnej powtarzalności kolejnych dni...ech... Chciałbym żyć w zgodzie ze swoim sumieniem i dokładnie tak jakbym chciał a nie musial... na łożu śmierci móc się tylko uśmiechnąć ze mi się udało... Nie wiem, czy potrafię zrozumieć, jak i czy jest Tobie ciężko bo jednak TUTAJ szukasz przyjaźni, swojego ANIOŁA... czy coś się skończyło za czym wydaje się, że tęsknisz... chociaż chciałbym bardzo wiedzieć, zrozumieć, pogadać o wszsytkim. Każdy ból jest osobistym bólem, każdy przeżywa z nas wszystko indywidualnie w swoim własnym świecie - i wtedy już nieistotne, czy jest to świat niekochanej kobiety, czy porzuconego kochanka. Każdy musi poradzić sobie sam, znajdując... próbując znaleźć... w sobie wewnętrzną równowagę. Składa się na nią to wszystko, co dobrego w zyciu nas spotkało i optymistyczne patrzenie w przyszłość. Gorzej może być tylko wtedy, gdy myślimy, że będzie gorzej. To w głównej mierze środowisko w jakim żyjemy, determinuje nasze zachowania. Jeśli możesz wybierać, będziesz zawsze dążyła do tego, by wybrać to, co da Tobie większe zadowolenie i szczęście. Nie chce myśleć o tym, co będzie jutro, nie chcę też wracać do tego, co było i minęło bezpowrotnie. Chcę odlecieć razem z wiatrem, może to właśnie on zaprowadzi mnie do miejsc, których nie mogę sam odnaleźć na swojej drodze. Kiedy poddam się losowi będzie łatwiej wyjść z zakrętu, lub wykonać jakikolwiek ruch, który będzie pchał mnie do przodu. Nie mogę trwać ciągle niezmiennie w tym samym miejscu, nie mogę zawrócić, więc idę...;... na oślep. Na początku nieśmiały, jeszcze może trochę chwiejny krok, jak dziecko, które poznaje tajniki grawitacji ziemskiej. Za drugim udanym krokiem coraz bardziej wierzę, że wszystko może się zdarzyć..., że mogę zacząć iść pewnie, że każdy kolejny udany krok doda mi siły na następne i następne. Pytasz o potknięcia i upadki? Także je przewiduję, ale wtedy będę wracać do tych udanych kroków i bardzo mocno będę trzymać się myśli, że jestem silny, i że wbrew wszystkiemu jestem tutaj nie tylko po to żeby tylko BYĆ,... bo czasem to za mało by móc cieszyć się chwilą istnienia, jaka została nam dana. Czas i przestrzeń zamknięte dla nas samych. Chowam do pudełek jak cenny skarb swe szczęśliwe chwile, by mogły powracać w chwilach zwątpienia, których czasem jest tak wiele, że zapominam, co tak naprawdę może być szczęściem w jego realnym wymiarze. Czasem omijam drobne rzeczy, które mnie dotykają marząc wciąż o nierealnych. I zatapiam się w marzeniach, smutkach, że tak trudno dotknąć nieba, gdy jest ono zaledwie na wyciągnięcie ręki. Komplikuje rzeczy proste i banalne, oczekując wygórowanych sloganów i haseł na sztandarach. To, co jest dla mnie zwykłe jest zarazem puste. Bo trudno nauczyć cieszyć się zwykłym codziennym dniem, gdy tkwi on uparcie w swej niezmienności i wszystkich odcieniach szarości. Jednak to my w nim gramy główną rolę i jesteśmy głównym reżyserem, a scenariusz pisze.... przeznaczenie (?)..hmmmmmm... jednak wszystko i tak zależy od nas, co zrobimy, gdy zostanie dana nam szansa, jedna chwila... w której będziemy mogli spełniać nasze marzenia... lub pogrążeni we własnym świecie, za mało odważni nawet nie zdążymy zauważyć, że oto właśnie minęła i nigdy nie wróci... Po co zagłębiać się w tym, co nierealne... żyć tylko złudzeniami..., które może i dają szansę przetrwania do jutra, lecz nic nie zmieniają... pękają tylko jak bańki mydlane... a życie ucieka... Więc wniosek jest prosty z mych pustych przemyśleń, że PRZEZNACZENIU NALEŻY POMAGAĆ!!! Najbardziej lubię wychodzące na południowy-wschód okno w pokoju w którym śpię. Cały dzień światło. Może dlatego udało się mi przetrwać zimę we względnie nienaruszonym stanie, no tak... we względnie nienaruszonym - choroba afektywna dwubiegunowa daje się we znaki (nie wie co to znaczy ale mu się spodobało... gdzieś przeczytał chyba). Wciąż dziwię się, jak jest możliwe pogodzenie kolorów: niebieskiego i żółtego z fioletowym, by tworzyły połączenie nie gryzące duszy. Wystarczy, że sam bez przerwy coś gryzę (albo od czasu do czasu ktoś mnie gryzie – niestety bardzo rzadko... chyba tylko sumienie ale chciałabym, by robiono to zwłaszcza w jakichś strategicznych miejscach...) Dawno nie zdarzyło się mi zasnąć w dzień - sen raczej nie z wyczerpania, ale dla przyjemności samego przebudzenia, grzania się w słońcu. Takie popołudniowe drzemki zdarzały się dotychczas w innych światach, w których nie myślałem o niczym, a już na pewno nie o tym jak porozumieć się z zupełnie obcymi ludźmi. Niedawno w dzień wolny od zajęć zwanych Pracą zasnąłem nad książką, w najlepszym jej momencie - momencie nie rozwiązania, kiedy wszystko jest możliwe i kiedy mimo wszystko wiadomo, że to co musi się wydarzyć, na pewno się stanie - by przedłużyć chwilę trwania w przyjemności...